Igłą bez nitki szyta.

To nie życie mnie zawiodło. To ja zawiodłam życie. Wiem i doświadczam... że świat jest piękny, że ma dla mnie wszystko, że ludzie... Wiem. I to nie tak, że przestaje się uśmiechać i cieszyć. To nie tak... a jednak wiary mi brak. Każdego ranka wstaje i idę tam gdzie zaplanowałam być. Idę z podskórną nadzieją, że zobaczę usłyszę to "coś". I idę i słyszę, i na chwilę jakbym nawet nabrała powierza do płuc... a potem się ulatnia, odpływa. I tak próbuje zatrzymać tą wiarę na dłużej... próbuje. Ale chyba, która część mnie podziurawiona jest jak sito, bo tak szybko umyka.... szybciej niż pstryknięcie palca. Czy można mnie zszyć? Przyszyć? Napełnić? Poproszę...A jeśli się nie uda to chętnie oddam życie w dobre ręce.


Drodzy moi, z tego o to miejsca, wpatrzona w światłość ekranu laptopa przepraszam Was za tak znikomą obecność. Bo kiedy traci się serce do gotowania to znak, że ulotniło się o dużo za dużo... 



Komentarze

  1. Nie oddawaj życia w obce ręce,trzeba zagarniać je do siebie.walczyć o nie każdego dnia.Wiem ,czasem jest ciężko,ale trzeba.Co się dzieje???

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty